W lejącym się z nieba deszczu artysta zaśpiewał m.in. „Candle in the wind”, ale bez dedykacji dla ofiar katastrofy w Smoleńsku, jak się spodziewano. Na scenie pojawił się w stonowanym stroju: ubrany był w niebieską koszulę i czarny smoking.
– Witaj Polsko, witaj Warszawo, jestem zły z powodu pogody, ale obiecuję, że będziemy się świetnie bawić – powiedział Elton John do wiwatującej w deszczu publiczności.
Atmosferę dużego wydarzenia można było wyczuć w okolicach stadionu Polonii w Warszawie na długo przed koncertem. Policja pojawiła się na Konwiktorskiej 6 już wczesnym popołudniem. Gdyby nie skrzeczące dźwięki gitary i spięcia mikrofonu, które dobiegały od strony murawy, oraz pięć złowieszczo czarnych ciężarówek, z których na tyłach stadionu wyładowywano sprzęt koncertowy, można by pomyśleć, że to przygotowania do kolejnego meczu.
gazeta.pl