Kwiatkami, pisankami, baziami i różnymi kolorowymi drobiazgami przystroiliśmy największy kosz , jaki znaleźliśmy. Właściwie to on fachowo nazywa się gondola, choć prawie w całości zrobiony jest z wikliny. Jak te koszyki, w których nosimy święconkę do kościoła.
Ten nasz kosz podczepiony został do balonu na ogrzane powietrze, którym wnieśliśmy się nad przepiękne Kaszuby, żeby zawieźć Wam prezenty od zajączka . Tego radiowego oczywiście.
Wystartowaliśmy w Gołubiu i nad szczytem góry Wieżycy (najwyższej tam) udaliśmy się do Egiertowa. Trochę strach było wznieść się w wiklinowym koszu na wysokość powyżej 500 m n.p.m . Ale na szczęście balon pilotował jeden z najlepszych i najbardziej doświadczonych pilotów w Polsce – Andrzej Rogowski (
A co przeżyliśmy i zobaczyliśmy, kogo na Kaszubach spotkaliśmy i jakie zwierzaki z góry widzieliśmy, obejrzycie sobie na filmie. Zerknijcie koniecznie. Bo Kaszuby, z kosza zawieszonego pod balonem, wyglądają po prostu bajecznie!