Sylwia Grzeszczak ma 34 lata, ale już od blisko 15 lat gości na polskiej scenie muzycznej. Stworzyła takie przeboje jak „Małe rzeczy”, „Sen o przyszłości”, „Księżniczka”, „Pożyczony” czy „Tamta dziewczyna”.
Choć od początku kariery piosenkarka osiągała sukcesy, to uciekała od osobistych wyznań w mediach. Teraz jednak uchyliła rąbka tajemnicy na temat tego, co działo się za kulisami.
Zobacz także: Patrycja Markowska miała to na twarzy. Ludzie w korku nie mogli uwierzyć
Zaskakujące wyznanie Sylwii Grzeszczak. „Próbowano mnie zniszczyć„
W rozmowie z „Vivą!” Sylwia Grzeszczak podkreślała, że jej obecny zespół „to bardzo zdolni, kreatywni ludzie”. Wyjawiła jednak, że w przeszłości nie zawsze otaczały ją przychylne jej osoby, a w muzycznym świecie spotkały ją duże nieprzyjemności.
Miałam miliony fanów i niesamowite wsparcie, ale jednocześnie czułam się wyautowana społecznie (…). Czułam, że w branży nie zawsze wszystkim pasuję – zdradziła.
Artystka oznajmiła, że wcześniej obawiała się o tym opowiadać, ale „zebrało się w niej tyle goryczy, że czara się przelała”. – Przeszłam trudną drogę w show-biznesie. Wielokrotnie byłam źle traktowana – nie owijała w bawełnę.
Zobacz także: Krawczyk Junior z poważnymi problemami. Stan jego zdrowia się pogarsza
Jak tłumaczyła Grzeszczak, ktoś z jej bliskiego otoczenia chciał zepsuć jej wizerunek w branży.
Puszczono famę, że jestem zamknięta, że nie można ze mną rozmawiać i nie lubię ludzi. Wszystko po to, by ograniczyć moje branżowe kontakty (…). Próbowano mi odebrać całkowicie radość z tworzenia i zniszczyć mi życie prywatne, ale to się nie udało – kontynuowała.
34-latka przyznała, że ten problem spowodowała jedna osoba, która „zaszczuła” także kilkoro innych artystów.
Jedna osoba sterowała wszystkimi wokół siebie tylko po to, by odnosić własne chore sukcesy. Kiedy spostrzegliśmy, że coś jest nie tak, i zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, okazało się, że wszyscy byli wykończeni psychicznie – wskazała.
Gwiazda wyznała przy tym, że „zamartwiała się, czy menedżer nie zadzwoni do niej przed snem i znów jej nie zruga”. Dodała, że „czuła nieustanny lęk”.
Zobacz także: Pożegnalna trasa Aerosmith wstrzymana. Steven Tyler załamany
„Posypały się groźby„
Grzeszczak powiedziała „Vivie!”, że kontrakt na kolejne trzy płyty sprawiał, że wówczas była uwiązana i nie mogła się od tego odciąć. Przyznała, że pomimo przeciwności „ciągle komponowała i ciężko pracowała na to, co osiągnęła”.
Zawsze jednak wmawiano mi, że to dzięki innym są te wszystkie sukcesy, że wychodzono je dla mnie (…). Oczywiście mogę oddać zasługi ludziom, którzy ze mną współpracowali, ale nie na warunkach, jakie mi narzucono (…). To było okropne – zaznaczyła.
Piosenkarka dodała, że kiedy chciała rozmówić się z osobą, która przysparzała jej tylu problemów w branży, usłyszała takie groźby jak: „Nie wygrasz ze mną, i tak mam najlepszych prawników”. – Nie chciałam walczyć z prawnikami. Chciałam po prostu śpiewać dla ludzi, cieszyć się – spuentowała gwiazda.
Dodaj komentarz