“Must be the music” to jedno z popularnych w Polsce talent show. Dla wielu osób jest to szansa na zdobycie popularności i rozpoczęcie kariery. Program zwyciężyły chociażby wciąż popularne zespoły jak Enej czy LemON. Zwycięzcą drugiej edycji został Maciej Czaczyk. Podbił serca publiczności i jurorów, ale zdecydował się na porzucenie kariery. Wybór jego nowej ścieżki jest zaskakujący.
Zobacz także: Zagrała wielki klasyk Led Zeppelin. Ludzie zachwyceni
Zwyciężył “Must be the music” i rzucił karierę
Maciej Czaczyk w 2011 roku wziął udział w drugiej edycji popularnego programu “Must be the music”. Dotarł on do ścisłego finału. Był wówczas 17-letnim gitarzystą i wokalistą. Zachwycił widzów oraz jurorów i zasłużenie sięgnął po główną nagrodę. Wygrał 100 tysięcy złotych, wystąpił na Sylwestrowej Mocy Przebojów oraz nagrał płytę.
Po chwili słuch po nim zaginął. Okazało się, że postanowił rzucić karierę muzyczną. Mimo sukcesu i drzwi, które stały przed nim otworem, wybrał zupełnie inną drogę. Zdecydował się zostać księdzem.
Zobacz także: “Zbuntowany anioł” powraca na antenę. Fani są niepocieszeni
Nowa droga Macieja Czaczyka
Piosenkarz nie ukrywał, że od dawna chciał zostać księdzem. Twierdzi, że udział w “Must be the music” był tylko wyrazem młodzieńczego buntu. Przyznał, że gra na gitarze miała dać mu poczucie wolności oraz szczęścia. Był ministrantem od czasu pierwszej komunii. Kościół i kapłaństwo zawsze były mu bliskie, dlatego właśnie zdecydował się na taki krok.
Tak, mam wierzących rodziców i dom był moim pierwszym seminarium. Ale później, jako nastolatek… Przychodzi taki moment w życiu, że trzeba samemu wybrać, pojawia się bunt i należy szukać. Każdy jest do tego społecznie i biologicznie zmuszony – coś wybrać, gdzieś pójść. Ja przez swój bunt skręciłem na chwilę z drogi do Boga. Przełączyłem kanał na gitarę i muzykę, w których szukałem szczęścia i wolności. Wydawało mi się, że obrałem właściwą drogę – powiedział Czaczyk w rozmowie z portalem gosc.pl.
Zobacz także: Ewę Sałacką zabiło użądlenie osy. Mężowie nigdy nie przestali jej kochać
Piosenkarz przyznał, że dobrze przemyślał swoją decyzję. Myśli o włożeniu sutanny kiełkowały w jego głowie już w dzieciństwie. Jak mówił:
To nie był poryw chwili czy jakiś nieprzemyślany krok. Miałem takie myśli od małego. Czułem zaciekawienie tą posługą, a byłem blisko ołtarza. Po Pierwszej Komunii Świętej zostałem ministrantem. A wcześniej to nawet bawiłem się w księdza, czyli coś było na rzeczy.
Mimo wybrania nowej ścieżki, Czaczyk nie skończył z muzyką definitywnie. Teraz traktuje ją jako środek, które pomoże mu w katechezie. Chce on lepiej komunikować się z młodzieżą. Nagrał nawet wspólny utwór z katolickim raperem Tau. Ich piosenka znalazła się na ścieżce dźwiękowej do filmu “Wyszyński – zemsta czy przebaczenie”.